Czwartego dnia wizyty na Białorusi przyszedł czas opuścić Mińsk i jechać dalej na wschód. Kolejne noclegi mam zarezerwowane w Witebsku. Najprościej jest udać się tam bezpośrednio z Mińska pociągiem lub autobusem, ja jednak postanawiam po drodze odwiedzić Mohylew – trzecie największe miasto kraju. Jadąc tam nie wiem o nim kompletnie nic, czego się spodziewać, czy jest coś ciekawego, ba, nawet nie zorientowałem się co i jak wygląda na mapie. Jedyne co sprawdziłem i o co zatroszczyłem się dzień wcześniej, to bilet na kolejny etap podroży, pociąg Mohylew – Witebsk.
Na wizytę w Mohylewie mam przeznaczone około 4 godziny. Bus z Mińska wyrzuca mnie na oddalonym o kilkaset metrów od centrum dworcu autobusowym. Wokoło nie ma nic ciekawego, więc od razu idę w kierunku cywilizacji i namiastki miejskiego życia. Po drodze znajduję hotel, gdzie po krótkiej rozmowie i niemałym zdziwieniu pani recepcjonistki (zdecydowanie zbyt wielu gości z Zachodu tam nie mają, więc byłem lekkim zaskoczeniem) udaje mi się zostawić niewygodny bagaż na czas spaceru po mieście.



Spacerując po Mohylewie prędzej czy później każdy znajdzie się na Placu (a jakże) Lenina. Placu, przy którym stoi ogromny budynek nazywany Domem Sowietów. Obecnie mieści się tam siedziba administracji Obwodu Mohylewskiego. Kto był wcześniej w Mińsku od razu skojarzy, że jest to łudząco obiekt do tamtejszego Domu Rządu. Oba budynki zostały wybudowane w latach 30. XX wieku i projektowane są przez tego samego architekta – Iosifa Łangbarda. Warto w tym momencie również wspomnieć, że mohylewski gmach według pierwotnych założeń mógł i miał pełnić rolę siedziby Rady Najwyższej Białoruskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej., a Mohylew miał być jej stolicą. Nie przypuszczano, że w wyniku wojny białoruskie granice przesuną się na zachód kosztem Polski i to Mińsk, a nie Mohylew znajdzie się w geograficznym „środku” republiki.


Mohylewski Ratusz (pochodzący z XVII wieku, odbudowany w 2008 roku) to dobry punkt na rozpoczęcie zwiedzania miasta. Ja tak samo zrobiłem, wcześniej przemieszczając się do tego punktu z dworca autobusowego (po drodze zostawiając bagaż i robiąc krótki postój przed pomnikiem Lenina). Z placu pod ratuszem również dobrze widać położone na drugim brzegu Dniepru, w południowej części miasta, wielkie blokowiska – gdzieś w końcu musi mieszkać te niemal 400 tysięcy mieszkańców.


Na dalszy spacer po mieście wybieram zaczynający się przy placu deptak, czyli ulicę Lenina. To wzdłuż niej mieści się większość sklepów i knajpek.



Niestety z każdą chwilą pogoda zaczynała się coraz bardziej psuć, zresztą w bezpośredniej okolicy za bardzo nie było nic ciekawego do zobaczenia. Minąłem jeszcze tutejszy kinoteatr, stadion, odwiedziłem pocztę i przenoszący do poprzedniej epoki państwowy dom towarowy Uniwermag i zacząłem powoli myśleć o odebraniu bagażu i przemieszczeniu się na znajdujący się na drugim końcu miasta dworzec kolejowy. Niestety nie udało mi się zwiedzić dwóch najważniejszych sakralnych zabytków miasta – Katedry św. Stanisława i Monasteru św. Mikołaja, no cóż, może kiedyś…



Odbieram swój bagaż z hotelu i kieruję się prosto na trolejbus mający mnie zawieźć na dworzec kolejowy. Do odjazdu pociągu mam jeszcze sporo czasu, jednak wolę nie ryzykować z czasem, popołudniowe korki na głównej ulicy były na prawdę duże.



Dwie godziny jazdy i melduję się na północno-wschodnim krańcu Białorusi, w Witebsku. Czy w Mohylewie było co zwiedzać i czy warto się tam zatrzymać? Według mnie absolutnie nie. Na pewno nie jest to miasto mogące być same w sobie celem wycieczki. Po ~2 godzinach chyba każdy się tam znudzi, jednak jeśli mijacie je przypadkiem po drodze, na chwilę można zajechać, rozejrzeć się, coś zjeść i jechać dalej. Bo i czemu nie?
