Białoruś 2019 – Mohylew – Czy jest tu co zwiedzać?
Czwartego dnia wizyty na Białorusi przyszedł czas opuścić Mińsk i jechać dalej na wschód. Kolejne noclegi miałem zarezerwowane w Witebsku. Najprościej jest udać się tam bezpośrednio z Mińska pociągiem lub autobusem, ja jednak postanawiam po drodze odwiedzić Mohylew – trzecie największe miasto kraju. Jadąc tam, nie wiedziałem o nim kompletnie nic, czego się tam spodziewać, czy jest coś ciekawego, ba, nawet nie zorientowałem się co i jak wygląda na mapie. Jedyne co sprawdziłem i o co zatroszczyłem się dzień wcześniej, to bilet napóźniejszy etap podroży, pociąg Mohylew – Witebsk.
Na wizytę w Mohylewie mam przeznaczyłem około 4 godziny. Bus z Mińska wyrzuca mnie na oddalonym o kilkaset metrów od centrum dworcu autobusowym. Wokoło nie ma nic ciekawego, więc od razu idę w kierunku cywilizacji i namiastki miejskiego życia. Po drodze znajduję hotel, gdzie po krótkiej rozmowie i niemałym zdziwieniu pani recepcjonistki (zbyt wielu gości z Zachodu tam nie mają, więc byłem lekkim zaskoczeniem) udaje mi się zostawić niewygodny bagaż na czas spaceru po mieście.
Spacerując po Mohylewie prędzej czy później każdy znajdzie się na Placu (a jakże) Lenina. Placu, przy którym stoi ogromny budynek nazywany Domem Sowietów. Obecnie mieści się tam siedziba administracji Obwodu Mohylewskiego. Kto był wcześniej w Mińsku, od razu skojarzy, że jest to obiekt łudząco podobny do tamtejszego Domu Rządu. Oba budynki zostały wybudowane w latach 30. XX wieku i zaprojektowane są przez tego samego architekta – Iosifa Łangbarda. Warto w tym momencie również wspomnieć, że mohylewski gmach według pierwotnych założeń mógł i miał pełnić rolę siedziby Rady Najwyższej Białoruskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej, a Mohylew miał być jej stolicą. Nie przypuszczano, że w wyniku wojny białoruskie granice przesuną się na zachód kosztem Polski i to Mińsk, a nie Mohylew znajdzie się w geograficznym „środku” republiki.
Z placu i pomnika Lenina przemieszczam się pod mohylewski ratusz, który uważam za najlepszy punkt do rozpoczęcia zwiedzania miasta. Pochodzi on z XVII wieku, odbudowany został w 2008 roku. Z placu pod ratuszem również dobrze widać położone na drugim brzegu Dniepru, w południowej części miasta, wielkie blokowiska – gdzieś w końcu musi mieszkać te niemal 400 tysięcy mieszkańców.
Na dalszy spacer po mieście wybieram zaczynający się przy placu deptak, czyli ulicę Lenina. To wzdłuż niej mieści się większość sklepów i knajpek. Niestety, z każdą chwilą pogoda zaczynała się coraz bardziej psuć, zresztą w bezpośredniej okolicy za bardzo nie było nic ciekawego do zobaczenia. Minąłem tutejszy kinoteatr, stadion, odwiedziłem pocztę oraz przenoszący do poprzedniej epoki państwowy dom towarowy Uniwermag i zacząłem powoli myśleć o odebraniu bagażu i przemieszczeniu się na znajdujący się na drugim końcu miasta dworzec kolejowy. Niestety nie udało mi się zwiedzić dwóch najważniejszych sakralnych zabytków miasta – Katedry św. Stanisława i Monasteru św. Mikołaja, no cóż, może kiedyś…
Równolegle do deptaka przebiega główna ulica miasta – Pierwszomajowa. Charakteryzuje ją monumentalna socrealistyczna zabudowa wpleciona pomiędzy zabytkową XIX i XX wieczną. Podczas ulewy wchodzę do domu towarowego Uniwermag. Do kupienia jest tam w zasadzie wszystko, a jednocześnie nic ciekawego, od przyborów szkolnych, przez perfumy, na ubraniach i sprzętach rtv-agd kończąc.
Odbieram swój bagaż z hotelu i kieruję się prosto na trolejbus mający mnie zawieźć na dworzec kolejowy. Do odjazdu pociągu mam jeszcze sporo czasu, wolę jednak nie ryzykować z czasem, popołudniowe korki na głównej ulicy były na prawdę duże.
Na mohylewskim dworcu popołudniowy szczyt w pełni. Mi będzie jechać nowym polskim szynobusem Pesy ( na poniższym zdjęciu w środku), był on określony jako kategoria Regioexpress. Godzina 17:15 odjazd mojego pociągu do Witebska (w relacji Mohylew – Połock). Numerowane miejsca, klimatyzacja, udaje się nawet zdrzemnąć.
Po dwóch godzinach jazdy i melduję się na północno-wschodnim krańcu Białorusi, w Witebsku. Czy w Mohylewie było co zwiedzać i czy warto się tam zatrzymać? Według mnie absolutnie nie. Na pewno nie jest to miasto mogące być celem wycieczki same w sobie. Po ~2 godzinach pobytu chyba każdy się tam znudzi, jednak jeśli mijacie je przypadkiem po drodze, na chwilę można zajechać, rozejrzeć się, coś zjeść i jechać dalej.