Brazylia 2023

Brazylia – Wybieram się za równik

W 2021 roku był Meksyk, w 2022 Indie, przyszedł rok 2023 i zgodnie z tą regułą powinienem znaleźć się gdzieś daleko na zachodzie. No i znalazłem. W Brazylii.

O Brazylii krążą różne opinie, zazwyczaj od jednej skrajności w drugą. Wiele osób wspomina strach, oszustwa, kradzieże, a czasem nawet napady. Inni natomiast opisują i opowiadają o brazylijskim luzie, pięknej pogodzie, plażach i krajobrazach, przyrównując ten kraj niemalże do ziemskiego raju. Gdzie w takim razie jest prawda? Jak zawsze, gdzieś po środku. Będąc niemal dwa tygodnie w Brazylii, samemu, ani przez chwilę nie poczułem się zagrożony, nic złego mnie nie spotkało, a każdy napotkany człowiek był do mnie bardzo pozytywnie nastawiony. Oczywiście nie wędrowałem po najniebezpieczniejszych dzielnicach, ale też nie kryłem się, że mam zegarek, telefon, a i aparat do zdjęć również wyjmowałem. Spacerowałem niejednokrotnie po zmroku, niejedno piwo na murku nad oceanem wypiłem. Na pewno starałem upodobnić się do lokalsów i to chyba wychodziło mi całkiem nieźle.

Początek i koniec pobytu miał miejsce w Rio de Janeiro, byłem również w Foz do Iguaçu na zachodzie kraju, Belo Horizonte i niewielkim Ouro Preto. Udało mi się także wjechać do Argentyny i wejść do Paragwaju.

Moje przygotowania do wizyty w Brazylii, to przede wszystkim wcześniejsza rezerwacja lotów (w tym tych wewnątrzkrajowych), rezerwacja hoteli i czytanie, głównie o tym jak tu niebezpiecznie, jak bardzo uważać na każdym kroku. W pewnym momencie aż może się odechcieć wyprawy. Nie ma co jednak popadać w paranoję, ostrożności nigdy za wiele, ale nie można dać się zwariować i do wszystkiego trzeba podejść z dystansem. Jak się okazało na miejscu, moim największym problemem był …brak znajomości portugalskiego i hiszpańskiego. Znajomość angielskiego jest tu powszechnie na niskim poziomie. W wielu przypadkach translator i gestykulacja okazały się jedynym wyjściem. Często też moi rozmówcy widząc, że nic nie rozumiem po portugalsku i tak mówili w tym języku, tylko wolniej i z wyraźniejszym akcentem. Równie dobrze ja mógłbym mówić wtedy po polsku. Poziom naszego porozumienia się byłby taki sam.

Zdecydowanie przyda się również lokalna karta sim z pakietem internetu. Przyda się przede wszystkim do zamawiania ubera, ale także użycia translatora, albo sprawdzenia mapy. Uber bezsprzecznie będzie jednak w tym przypadku kluczowy. W brazylijskich miastach to najpewniejszy, najszybszy, najtańszy i najbezpieczniejszy środek transportu. Co ciekawe, w Rio de Janeiro praktycznie za każdym razem wyszukiwało mi MotoUber, czyli nie kierowcę z autem, ale motocyklistę. Ten, zawsze wyposażony w kask dla pasażera, zdecydowanie najszybciej pokonywał zakorkowane ulice miasta. Najszybciej, nie znaczy jednak najbezpieczniej, każdą swoją podróż zaczynałem jednak od prośby o ostrożną i wolną jazdę. Jeździłem również metrem, a także lokalnymi podmiejskimi autobusami i nigdzie nie czułem się w żaden sposób zagrożony.

Co jednak z samym internetem? O dziwo przylatując wieczorem na główne lotnisko w Rio nigdzie nie byłem w stanie dostać karty sim. Następnego dnia o poranku również nie byłem w stanie znaleźć żadnego firmowego sklepu jakiejś sieci komórkowej. Kartę udało się dostać w jednym z kiosków. Na szczęście miły sprzedawca chciał mi pomóc i po jego półgodzinnej walce z rejestracją karty w telefonie upragniony internet zadziałał. Mogłem ruszać na podbój kraju.

Przed terminalem międzynarodowego lotnisko w Rio

Na początek Rio de Janeiro…!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *