Indie 2022

Indie – Jak to jest z indyjską koleją?

Indyjskie pociągi urosły do rangi ogólnoświatowej legendy. Niemal każdy widział zdjęcia lub filmy przepełnionych pociągów z pasażerami siedzącymi na dachach wagonów lub wiszącymi na schodach albo poręczach przy drzwiach. Czy jednak jest to standard w tym kraju i faktycznie jest aż tak źle? Trochę pociągami w Indiach pojeździłem, coś zobaczyłem, czegoś doświadczyłem, zatem spróbuję to opisać dając też nieco informacji praktycznych i oczywiście zdjęć.

Podczas swojego pobytu łącznie 4 razy jechałem pociągiem. Pokonałem odcinki Delhi-Agra (195 km), Agra-Jaipur (240 km), Jaipur-Jodhpur (380 km) oraz Varanasi-Gaja (220 km). Z jednej strony sporo, z drugiej całkiem niewiele. Pociągi jeżdżą stosunkowo wolno, nawet bardzo wolno, zatem trochę czasu w nich spędziłem. Dla przykładu, przejechanie ostatniego z odcinków, 220 kilometrów z Varanasi do Gaji zgodnie z rozkładem miało trwać aż 4,5 godziny.

Przygotowania do podróży dalekobieżnym pociągiem w Indiach najlepiej rozpocząć na co najmniej miesiąc wcześniej. Trzeba zacząć od założenia konta na stronie państwowego przewoźnika – IRCTC. Jeszcze niedawno dla obcokrajowców było to niemożliwe, obecnie do rejestracji akceptowalny jest także nieindyjski numer telefonu. SMS-owa weryfikacja numeru telefonu, weryfikacja e-maila, opłata (jeżeli dobrze pamiętam około 2$) i o ile nic nieprzewidzianego po drodze się nie wydarzy, mamy już swoje konto.

Teraz pozostaje już wybór trasy, terminu oraz konkretnego połączenia. Z racji stosunkowo niewielkiej ilości uruchamianych pociągów oraz przeogromnego zainteresowania, za zakup biletów najlepiej wziąć się najlepiej już miesiąc przed podróżą, a na pewno nie zostawiać tego na ostatnie dni. Ja kupując na około 3-4 tygodnie wcześniej miałem czasami kłopot, aby znaleźć wolne miejsce w interesującej mnie klasie. Właśnie, klasy i rodzaje wagonów, to jedna z istotniejszych kwestii. W zależności od pociągu, mogą w nim być wagony kilku różnych klas, zazwyczaj czterech rodzajów (od najgorszej): sleeper, 3-klasa, 2-klasa oraz 1-klasa. Trzeba też mieć na uwadze, że niektóre pociągi nie kursują codziennie, a system czasami zmienia stacje wsiadania i wysiadania względem tego, co się wpisze w wyszukiwarce. Czasami zmienia na inną stację w tym samym mieście, a czasami na stację w miejscowości położonej…kilkadziesiąt kilometrów dalej. Trzeba być czujnym.

Wybieramy interesujący nas pociąg, następnie jedną z klas. Jeżeli wszystko się uda, to na zielono wyświetlą się liczby wolnych miejsc na każdy z dni oraz cena. Można już kupować.

Ja jeździłem klasą drugą, którą najprościej porównać do wagonów płackarty za naszą wschodnią granicą. Są tam miejsca leżące trzypiętrowe prostopadłe do korytarza oraz dwupiętrowe leżanki równoległe do przejścia. Nie ma zamykanych przedziałów. Tymi wagonami podróżuje najwięcej osób – od rodzin z dziećmi, przez młodych po starszych. Panuje względny porządek – wagon jest co jakiś czas zamiatany, każdy też dostaje paczkę z prześcieradłem oraz poszewką. Koce natomiast są wspólne i wędrują od pasażera do pasażera. Co jakiś czas przechadza się również pan z gorącą herbatą oraz drobnymi przekąskami.

Około 22-23 godziny niemalże wszyscy w wagonie zajmują swoje leżanki, rozkładają pościel i kładą się spać nierzadko chrapiąc przy tym dosłownie na cały wagon. O dziwo takie odgłosy nie robią na nikim wrażenia. W trakcie dnia natomiast wagonowe życie toczy się na najniższych leżankach, które pełnią funkcję miejsc siedzących. Najlepiej zatem wybierać te wyżej położone miejsca. Kiedy chce się spokój, można bez problemu ułożyć się i nie przejmować tym co na dole.

Czasami może się jednak zdarzyć, że system sprzeda bilet na pociąg, ale bez miejscówki. I nie jest to żaden błąd, a informacja, że wszystkie leżanki się wyprzedały, a my trafiamy na coś w stylu listy rezerwowej gdyby ktoś inny anulował swój bilet. Na trasie z Agry do Jaipuru miejscówki nie dostałem, byłem czwarty oczekujący na miejsce i z tego co śledziłem w systemie, przez 3 tygodnie nie przesunąłem się ani o oczko wyżej. Pomyślałem, no trudno i coś wymyślę. Wsiadłem do losowo wybranego wagonu drugiej klasy i pewnym siebie krokiem zająłem jedne z ostatnich wolnych łóżek. Jak gdyby nigdy nic. Po chwili nawet dostałem pościel, współpasażer poczęstował cukierkiem, coś porozmawialiśmy. Kiedy przyszedł konduktor nie pozostało mi nic innego, jak udać głupiego i zaskoczonego faktem, że nie mam swojego przydzielonego miejsca „no przecież tu jest mój bilet, wszystko się zgadza proszę pana”. Metoda oczywiście zadziałała, tylko konduktor poprosił mnie o przejście kilka łóżek dalej i mogłem kontynuować swoją podróż. W innym pociągu kontrola biletów przebiegła jeszcze ciekawiej – konduktor nie chciał nawet oglądać mojego biletu, pokazał mi za to swoją kartkę z nazwiskami wszystkich pasażerów w wagonie, a ja palcem wskazałem siebie. Wystarczyło.

Tym co robiło na mnie największe wrażenie, były jednak dworce kolejowe, nawet nie tyle same budynki, co atmosfera jaka tam panowała. Jak już wielokrotnie pisałem, w indyjskich miastach w każdym miejscu są masy ludzi, jednak ilość osób na dworcach momentami bije wszelkie rekordy. Tutejsze pociągi przyjeżdżają i odjeżdżają często o bardzo dziwnych godzinach, także w środku nocy lub nad ranem, w związku z czym dworcowe hole oraz perony służą jako…sypialnie. Nie mam tu na myśli bezdomnych, ale zwyczajnych podróżnych. Całe rodziny rozkładają się na kocach i karimatach na posadzkach i tak śpią, jedzą, bawią się i rozmawiają. Czasami jest ich tak dużo, że zwyczajnie nie ma jak przejść z bagażem. Jak dla mnie, coś niesamowitego.

Indyjskie pociągi są długie, bardzo długie. Standardem są składy liczące po 20, a nawet więcej wagonów. Co za tym idzie, perony również są bardzo długie. I tu pojawia się problem – jak bowiem trafić w odpowiedni sektor, gdzie może się pojawić nasz wagon, tak aby nie musieć biec w tłumie setek metrów w poszukiwaniu właściwego? Otóż trzeba wypatrywać malutkich wyświetlaczy na peronach, które wyświetlają literę oraz cyfrę – to oznaczenie numeru wagonu, który w teorii powinien zatrzymać się w tym miejscu. Wyświetlaczy oczywiście jest mało, wagonów dużo, więc pokazują się oznaczenia tylko co któregoś. Trzeba więc spróbować oszacować, gdzie może być nasz wagon i mieć nadzieję, że faktycznie zatrzyma się w założonym miejscu. Inaczej czekać będzie bieg z przeszkodami i slalomem…

Pociągi też bardzo często się spóźniają. Czasem to tylko kwadrans, czasem godzina, albo kilka…Ich trasy liczą nierzadko ponad tysiąc kilometrów, które pokonują nieraz w 2-3 dni, więc o złapanie opóźnienia nie trudno. Hindusi są do tego przyzwyczajeni i zdają się nie przejmować. I tak będą koczować na peronach lub w poczekalniach. Polecam obserwować bieżący rozkład danego pociągu w…Mapach Google, które pokazują aktualne opóźnienie oraz położenie pociągu na mapie, albo skorzystanie z aplikacji kolei indyjskich, gdzie też wszystko pokazuje się na bieżąco, również numer peronu. Zawsze też można zapytać kogokolwiek napotkanego, mi bez problemu Hindusi sprawdzali w swoich telefonach aktualny rozkład i zaplanowany peron odjazdu. Na pewno nie do końca można ufać dworcowym wyświetlaczom.

Reasumując, wbrew pozorom z pociągami w Indiach nie jest tak źle, jak wygląda to w wyobrażeniach większości. Pociągi jeżdżą, są całkiem czyste i bezpieczne. Dworce również zadbane, choć niesamowicie zatłoczone. Nie spotkałem się z żadnymi sytuacjami, które byłyby dla mnie niebezpieczne (a jeździłem również nocą). Współpasażerowie praktycznie zawsze są mili, ciekawi przybysza z zachodu i gotowi pomóc. Osobiście najbardziej polecam klasę drugą wagonów – daje ona całkiem sporą wygodę, a jednocześnie możliwość poznania i integracji z lokalną społecznością.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *