Meksyk 2021

Meksyk – Chichén Itzá – w sercu kultury Majów

Chodząc do szkoły podstawowej i gimnazjum, w podręcznikach do historii oglądałem zdjęcia jakiś dziwnych piramid. Były one zdecydowanie inne, niż te znane „od zawsze” piramidy egipskie. Zlokalizowane również gdzieś zupełnie na drugim końcu świata, za oceanem, zbudowane przez tak mało nam znanych Majów. Jako kilkunastolatek nigdy przez myśl mi nie przeszło, że za jakiś czas stanę twarzą w twarz z tymi budowlami…

Ślady bogatej kultury Majów można oglądać m.in. na terenie dzisiejszej Gwatemali, Hondurasu, Belize oraz meksykańskiego Półwyspu Jukatan. Będąc właśnie na Jukatanie, nie można nie odwiedzić jednego z największych i zdecydowanie najbardziej znanego na świecie kompleksu kultury Majów – Chichén Itzá. Znajduje się on mniej więcej w połowie drogi pomiędzy Cancun, a Meridą. Mając swoją bazę noclegową w drugim z tych miast, stamtąd też organizowałem dojazd.

Pomiędzy Meridą, a Chichén Itzá kursują autobusy firmy Oriente oraz wspominanego już w innych wpisach ADO Bus. Ponieważ o istnieniu Oriente jeszcze wtedy nie wiedziałem (przewoźnik ten posiada własny dworzec autobusowy w innej części śródmieścia Meridy), posiłkowałem się internetową wyszukiwarką połączeń ADO, która pokazywała mi jeden kurs o godzinie 7:15 w nie najniższej cenie 156$ (około 30 PLN). Plusem była wczesna godzina odjazdu (unikam tłumów turystów oraz największych upałów) oraz fakt, że autobus, a jak się później okazało bus, odjeżdżał z sąsiadującego z moim hotelem głównego miejskiego dworca.

Po niespełna 2 godzinach jazdy, około 9:00 rano docieram do celu, a dokładniej na plac przed głównym wejściem na teren kompleksu. Wstęp do najtańszych nie należy i kosztuje 533 pesos (około 105 PLN), co ciekawe, dla obywateli Meksyku cena jest aż o połowę niższa.

Kompleks dawnego miasta Majów jest ogromny, zwiedzając go indywidualnie bez przewodnika należy wygospodarować co najmniej 3-4 godziny. Im przyjedziemy wcześniej, tym lepiej, szczególnie jeśli zależy nam na względnym spokoju, pustce oraz możliwości zrobienie zdjęć bez tłumu turystów. Ci z każdą godziną będą przybywać coraz liczniej, a apogeum będzie stanowić przyjazd zorganizowanych grup wycieczek fakultatywnych z kurortów na wybrzeżu.

Po minięciu bramek wejściowych, przejściu pomiędzy straganami z pamiątkami, moi oczom ukazuje się schodkowa piramida. Zlokalizowana w centralnej części wielkiego trawiastego placu. Piramida Kukulkana, bo tak się nazywa, jest zdecydowanie najbardziej rozpoznawalnym zabytkiem kompleksu Chichen Itza oraz jednym z symboli całego Meksyku. Wybudowana około X-XI wieku n.e. mierzy 30 metrów wysokości. Co interesujące, po opuszczeniu miasta przez Majów praktycznie wszystkie obiekty, w tym piramida, zarosły bujną roślinnością. Prowadzone w latach 20. i 30. XX wieku prace archeologiczne na nowo wydobyły oryginalny wygląd i piękno „zapomnianych” budowli.

Piramida Kukulkana nie jest jednak jedynym tego typu obiektem na terenie dawnego miasta Majów. Spacerując po terenie, nieco na uboczu, znajduje się kolejne z piramid. Nie tak bardzo okazała, częściowo zniszczona, odwiedzana zdecydowanie mniej tłumnie…

Innym z interesujących zabytków jest Świątynia Wojowników wraz z otaczającą ją Grupą Tysiąca Kolumn. Świątynia wznosi się w bezpośrednim sąsiedztwie Piramidy Kukulkana. Wybierając spacer wokół rzędów kolumn spotka nas jednak znaczne większy spokój i cisza, większość turystów nie zachodzi bowiem w boczne ścieżki. Cisza, spokój, a do tego również cień rzucany przez otaczające miejsce drzewa, dają poczucie przebywania w naprawdę pięknym, momentami nawet mistycznym miejscu.

Po Chichen Itza spaceruję bez konkretnego planu. W ręku obok aparatu mam jedynie telefon z rzutem ekranu przedstawiającym satelitarne zdjęcie kompleksu zapożyczone z Map Google. Dzięki temu mam orientację, co gdzie się mniej więcej znajduje i pewną gwarancję, że niczego nie pominę.

Trafiam również, na znajdujący się nieco na uboczu, charakterystyczny budynek z okrągłą wieżą. El Caracol, bo tak brzmi oryginalna nazwa, to najprawdopodobniej dawne obserwatorium astronomiczne. Okrągła wieża mierzy 12 metrów wysokości i ponad 6 szerokości.

El Caracol

Do tej pory pisałem w zasadzie jedynie pozytywnie o Chichen Itza, czas zatem na odrobinę krytyki. Choć ciężko jest krytykować jedno z najważniejszych miejsc dla historii świata, to jednak nie zawsze wszystko jest idealnie. Przede wszystkim liczba zwiedzających. Miejsce odwiedzane jest przez tysiące, a prawdopodobnie i dziesiątki tysięcy osób dziennie. Obszar kompleksu jest bardzo duży, w związku z czym w dużej mierze osoby dość skutecznie się rozpraszają, jednak przy najważniejszych zabytkach w „godzinach turystycznego szczytu” może być na prawdę bardzo tłoczno. Tak jak już wspominałem, im wcześniej przyjedziemy, tym lepiej. Jeszcze kilka lat temu do niektórych obiektów można było wejść, dziś jest to niestety już niemożliwe. Niestety, a może właściwie stety, tłumy przechadzających się po wnętrzach zabytków turystów tylko przyśpieszałyby proces ich degradacji. Kolejna kwestia – komercja. Ilość stoisk i straganów z przeróżnymi pamiątkami i rękodziełem jest bardzo duża. Niektórzy sprzedawcy nie są w ogóle natarczywi, inni jednak będą zaczepiać i nachalnie zagadywać gdy tylko spojrzymy w ich stronę, a nie daj Boże się zatrzymamy przy ich punkcie. Muszę jednak przyznać, że duża część sprzedawanych przedmiotów jest na prawdę piękna i w większości wykonywana własnoręcznie.

Co by jednak nie mówić, wizyta w Chichen Itza jest punktem obowiązkowym podczas pobytu na Jukatanie. To miejsce o ogromnym znaczeniu historycznym i nawet jeśli czasem będzie się trzeba poprzepychać z innymi turystami, to i tak warto tu przyjechać.

Po kilku godzinach przyszedł czas na mój powrót. Wiedziałem, że prędzej czy później jakiś autobus do Meridy będzie musiał jechać. Wyszedłem, poszedłem na plac przy parkingu i po chwili spotkałem spacerującą panią sprzedającą bilety. Tym razem nie będę jechał autobusem firmy ADO, a Oriente, czyli opcją nieco tańszą i odrobinę dłużej jadącą. Miła pani po angielsku nie potrafiła nic powiedzieć, sprzedała mi jednak bilet, zapewniła, że autobus będzie, a ja siadłem na krawężniku i czekałem…

Przewoźnik się zgadza, ale ten akurat do Meridy nie jechał…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *