Uncategorized

Yanar Dag – W poszukiwaniu azerskiego ognia

W miarę dokładne zwiedzanie Baku powinno zająć nam około 2 dni. Będąc w azerskiej stolicy warto również jednak wygospodarować choć kilka godzin na krótką wycieczkę w jej najbliższe okolice. Mamy zasadniczo dwie opcje takiego wyjazdu, obie położone są na nieco bardziej odległych przedmieściach miasta. Pierwszą z proponowanych wycieczek są jedne z okolicznych wulkanów błotnych, natomiast drugą, płonąca ziemia w Yanar Dag. Z racji ograniczonego czasu musiałem się zdecydować tylko na jedną z tych opcji i postanowiłem odwiedzić Yanar Dag. W tym poście opowiem nieco o tym ciekawym miejscu, jak również opiszę jak najprościej się tam dostać.

Cel podróży znajduje się około 20 kilometrów od bakijskiego śródmieścia, a na samą wycieczkę trzeba poświęcić około 3-4 godziny. Do Yanar Dag dociera linia podmiejskiej marszrutki, jednak jej przystanek początkowy położony jest w sporym oddaleniu od centrum. Na miejsce docieram metrem, linią nr 1 (jest to linia kursująca od starego miasta przez dworzec kolejowy), miejscem docelowym jest stacja Koroğlu położona w północno-wschodniej części miasta, w pobliżu stadionu olimpijskiego. Koroğlu to kompleks składający się ze wspomnianej stacji metra, stacji kolejowej oraz wielkiego podmiejskiego dworca autobusowego.

Po kilku chwilach od wyjechania na powierzchnię udaje mi się w tym całym chaosie zlokalizować miejsce odjazdu interesującego mnie autobusu, który zresztą stał na jednym z przystanków. Linia 217 – kierunek Yanar Dag.

6-pasmowy odcinek drogi, zaraz po wyjechaniu z dworca

Podróż powinna zająć około 30 minut. Bus większą część trasy pokonuje jadąc przez rozległe przedmieścia. Stanowią one olbrzymi kontrast do tego, co widzimy w centrum i obrębie samego miasta. To właśnie jeden z przykładów licznych azerskich różnic. Chaos, bieda, bałagan, to codzienność tych okolic. Niestety, z racji dużego ścisku w marszrutce i dość dynamicznej jazdy nie miałem możliwości zrobić zdjęć mijanym okolicom.

Wreszcie, po przemierzeniu rozległych osiedli z niską zabudową i wijącymi się wąskimi drogami, jako ostatni i jedyny pasażer docieram do przystanku końcowego położonego w zasadzie pośrodku niczego. Wokół nieużytki, półpustynny krajobraz, w oddali zabudowania i …jeden nowoczesny pawilon po drugiej stronie ulicy.

Rzut oka na kierunek, z którego przyjechałem

Przyszedł czas, aby zadać pytanie, po co tu w ogóle przyjechałem i co tu właściwie jest. -Otóż jest to ciekawa anomalia geologiczna w postaci stale płonącego ognia. Bucha on z ziemi na wysokość nawet do około 3 metrów, a jego źródłem jest znajdujący się pod powierzchnią „rozszczelniony” zasób gazu ziemnego. Płonie tak nieustannie od lat 50. ubiegłego stulecia.

Wokół źródła ognia wybudowano trybunę na wzór amfiteatru, jest również zaplecze gastronomiczne, sklepik, kto co tylko chce. Można przyjechać, usiąść i się wpatrywać w płomienie. Ot, przykład jak zrobić atrakcję z niczego.

Samo oglądanie ognie może się jednak znudzić po kilku minutach, postanawiam się zatem rozejrzeć po najbliższej okolicy. Krajobraz dość surowy, ziemia wypalona od słońca, niemal pozbawiona roślinności. Jednak i tu przedsiębiorczy Azerowie są w stanie zarabiać pieniądze. Wystarczy przyprowadzić konie i proponować krótkie wędrówki, albo zdjęcia w siodle. Opcja ta bardzo przypadła do gustu grupce arabskich turystów. I tak się mały biznes tutaj kręci.

Na mnie osobiście większe wrażenie niż tutejsze koniki zrobiły okoliczne krajobrazy. Gdyby zdjęcia podpisać jako te z Egiptu, Iranu, czy Arabii Saudyjskiej, nikt nie powinien się zorientować, że coś jest nie tak. Krajobraz iście bliskowschodni.

Ciągnące się kilometrami, głębokie przedmieścia Baku

Odjeżdżający co pół godziny autobus daje możliwość zaplanowania pół godzinnego lub godzinnego pobytu na miejscu. Większa ilość czasu na pewno nie powinna być tu nikomu potrzebna. Nie znaczy to jednak absolutnie, że nie warto się wybrać do Yanar Dag. Ja zdecydowanie nie żałuję. To bardzo ciekawa odskocznia od gwarnego, wielkiego, nowoczesnego miasta. Po prostu Azerbejdżan od nieco innej strony.

Po dojechaniu do dworca Koroğlu postanowiłem nie wsiadać od razu do metra i udawać się do centrum. Czas na krótki rekonesans okolicy, a ta jest miejscem dość charakterystycznym dla Baku. Jest to bowiem jedna z najnowszych dzielnic miasta. Szeroka, wielopasmowa ulica, wzdłuż której jak grzyby po deszczu powstają nowe biurowce i apartamentowce w charakterystycznym dla tego regionu stylu. Krótki spacer, a gwarancja kolejnych ciekawych obserwacji i doświadczeń.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *